fot./materiałyprasowe |
Wszystko co piękne szybko się kończy. Zaczęłam dorastać i uświadomiłam sobie, że mój "nowy" stosunek do pająków nic nie zmieni. Dlatego ponownie zaczęłam się ich panicznie bać.
Podobną sytuację mam teraz, z małą zmianą. Mianowicie mam 24 lata a nie 11, a zamiast pająków są mrówki. I choć podziwiam ich niewiarygodną inteligencje i pracowitość, to jednak myśl o ich ogromnych ilościach sprawia, że czuję dyskomfort. Wczoraj po długim czasie udało mi się iść do kina na film Ant-man! Wybierałam się na to najnowsze dzieło Marvela jak sójka za morze, aż wreszcie mi się udało. I wiecie co?! To było takie dobre! Czułam się tak jak czuć powinnam na adaptacjach komiksów! Od początku do końca wszystko ze sobą współgrało, humor był niewymuszony, a sceny walki ukazane z dwóch wielkości sprawiły, że zakochałam się w kinie po raz kolejny. Moją ulubioną sceną z filmu jest moment, w którym tytułowy bohater zmniejsza się po raz pierwszy, dzięki czemu możemy podziwiać świat z perspektywy owada na płycie Winylowej. (Mniam)
fot. materiały prasowe |
Zauważyłam, że zawiodłam się bardzo tylko na dwóch filmach - Wolverine (2013) i Thor: Mroczny świat (2013). Może dlatego, że zbyt dużo od nich wymagałam. Znowu mile zaskoczyli mnie Strażnicy z Galaktyki i wyżej już wspomniany Ant-man. Dlatego kto nie był, niech szybko nadrobi zaległości, bo nie oszukujmy się, w domu to nie to samo co w kinie. Gwarantuję, że miło spędzicie czas. Aha! I nie zapominajcie, że są dwie sceny po napisach! (HELOŁ? która z Was chciałaby ominąć Chrisa Evansa?!)
P.S. Jadąc dzisiaj autobusem usiadł na mnie "Antoni" i go nie zrzuciłam. Stwierdziłam, ze fajnie jest mieć takiego kolegę. A kto wie może to właśnie mnie wybrał Michael Douglas na nową ANT-girl?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz