czwartek, 30 lipca 2015

Kochanie! Jestem mrówką!

Gdy jako 11-letnia dziewczynka (wtedy myślałam, że pół kobieta) wybrałam się do kina na Spider-mana zakochałam się we wszystkim co było związane z tym filmem. Tata kupił mi gazety z plakatami, płyty z dodatkowymi scenami z filmu, kochałam piosenkę grupy Nickelback (sorry ale nadal cieszę się jak leci w radiu). Stwierdziłam, że żeby być prawdziwą Spider-girl muszę spełnić kilka warunków; najważniejszym z nich było: nauczyć się żyć z pająkami. Fakt ten niezmiernie ucieszył mamę, która mając arachnofobie czuła się bezpieczniej.

fot./materiałyprasowe

Wszystko co piękne szybko się kończy. Zaczęłam dorastać i uświadomiłam sobie, że mój "nowy" stosunek do pająków nic nie zmieni. Dlatego ponownie zaczęłam się ich panicznie bać.

Podobną sytuację mam teraz, z małą zmianą. Mianowicie mam 24 lata a nie 11, a zamiast pająków są mrówki. I choć podziwiam ich niewiarygodną inteligencje i pracowitość, to jednak myśl o ich ogromnych ilościach  sprawia, że czuję dyskomfort. Wczoraj po długim czasie udało mi się iść do kina na film Ant-man! Wybierałam się na to najnowsze dzieło Marvela jak sójka za morze, aż wreszcie mi się udało. I wiecie co?! To było takie dobre! Czułam się tak jak czuć powinnam na adaptacjach komiksów! Od początku do końca wszystko ze sobą współgrało, humor był niewymuszony, a sceny walki ukazane z dwóch wielkości sprawiły, że zakochałam się w kinie po raz kolejny. Moją ulubioną sceną z filmu jest moment, w którym tytułowy bohater zmniejsza się po raz pierwszy, dzięki czemu możemy podziwiać świat z perspektywy owada na płycie Winylowej. (Mniam)

fot. materiały prasowe

Zauważyłam, że zawiodłam się bardzo tylko na dwóch filmach - Wolverine (2013) i Thor: Mroczny świat (2013). Może dlatego, że zbyt dużo od nich wymagałam. Znowu mile zaskoczyli mnie Strażnicy z Galaktyki i wyżej już wspomniany Ant-man. Dlatego kto nie był, niech szybko nadrobi zaległości, bo nie oszukujmy się, w domu to nie to samo co w kinie. Gwarantuję, że miło spędzicie czas. Aha! I nie zapominajcie, że są dwie sceny po napisach! (HELOŁ? która z Was chciałaby ominąć Chrisa Evansa?!)

P.S. Jadąc dzisiaj autobusem usiadł na mnie "Antoni" i go nie zrzuciłam. Stwierdziłam, ze fajnie jest mieć takiego kolegę. A kto wie może to właśnie mnie wybrał Michael Douglas na nową ANT-girl?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz