poniedziałek, 9 listopada 2015

Nie płacz kiedy odjadę...

Chyba, a właściwie na pewno nie wychodzi mi dotrzymywanie wcześniejszych obietnic. Nie będę pisała po raz kolejny, że wracam i jest super, bo nic się nie stało. Jednak bądźmy szczerzy, kto nie lubi powrotów? Oczywiście o ile te powroty są pozytywne. Nie wiem jak Was, ale mnie na przykład wzrusza obserwowanie ludzi na lotnisku! Nie wtedy, gdy siedzą i czekają na swój lot lub gdy w ostatniej chwili para zakochanych uświadamia sobie jak bardzo się kocha. Dla mnie najczulsze momenty to te, gdy ludzie witają się z bliskimi po wyjściu z samolotu. Bo czy właśnie scena przytulających się bliskich sobie ludzi nie wzrusza nas w filmie "Love Actually"? Dlatego wyobraźmy sobie wspólnie. Rozsuwają się drzwi, moja skromna osoba z całym bagażem doświadczeń i filmów wychodzi do Was z głowa pełną pomysłów! Od ostatniego czasu mam jeszcze jeden dodatkowy bagaż mianowicie otrzymałam (nieskromnie mówiąc) tytuł magistra filmoznawstwa i niestety moi drodzy to był jeden z powodów dla którego miałam ograniczony czas wolny. Na szczęście soki witalne, które ze mnie uszły na nowo powróciły, a do głowy napływa masa pomysłów, jak dalej pokierować swoim życiem, także powracam tu i na swojego drugiego bloga. Dlaczego równocześnie piszę dwa? Nie dlatego, że nie potrafię się zdecydować, ale dlatego, że są one odmienne tematycznie i nie chcę zaśmiecać ani jednego ani drugiego, ot co!


Zapewne pytanie, "okej, skoro miesiąc temu miałaś obronę, czemu od razu nie zabrałaś się za pisanie?", byłoby jak najbardziej na miejscu. Przecież co jak co, ale "na pewno brakuje Ci tego "gadania" o filmach", ale spokojnie, na doktorat (jeszcze) się nie wybieram :). To teraz do sedna dlaczego od razu nie zaczęłam pisać? Ponieważ miało miejsce niesamowite filmowe wydarzenie, które odbywa się co roku w październiku. W Katowicach miałam okazję być wolontariuszem na 6. edycji Międzynarodowego Festiwalu Producentów Filmowych REGIOFUN! Na temat przebiegu całego festiwalu napiszę osobny post, ponieważ, nie tylko mogę ocenić festiwal z zewnątrz, ale z racji tego, że już od 4 lat jestem wolontariuszem, patrze na te wydarzenie z innej perspektywy i powiem Wam szczerze... Nie mogę doczekać się 7 edycji!
Okej rozpisałam się strasznie, jednak, żeby nie wrócić tak o! Wolałam wytłumaczyć moją nieobecność i mam nadzieję, że jednak choć trochę mnie rozumiecie.

Także, SEE YOU LATER, Guys!

czwartek, 30 lipca 2015

Kochanie! Jestem mrówką!

Gdy jako 11-letnia dziewczynka (wtedy myślałam, że pół kobieta) wybrałam się do kina na Spider-mana zakochałam się we wszystkim co było związane z tym filmem. Tata kupił mi gazety z plakatami, płyty z dodatkowymi scenami z filmu, kochałam piosenkę grupy Nickelback (sorry ale nadal cieszę się jak leci w radiu). Stwierdziłam, że żeby być prawdziwą Spider-girl muszę spełnić kilka warunków; najważniejszym z nich było: nauczyć się żyć z pająkami. Fakt ten niezmiernie ucieszył mamę, która mając arachnofobie czuła się bezpieczniej.

fot./materiałyprasowe

Wszystko co piękne szybko się kończy. Zaczęłam dorastać i uświadomiłam sobie, że mój "nowy" stosunek do pająków nic nie zmieni. Dlatego ponownie zaczęłam się ich panicznie bać.

Podobną sytuację mam teraz, z małą zmianą. Mianowicie mam 24 lata a nie 11, a zamiast pająków są mrówki. I choć podziwiam ich niewiarygodną inteligencje i pracowitość, to jednak myśl o ich ogromnych ilościach  sprawia, że czuję dyskomfort. Wczoraj po długim czasie udało mi się iść do kina na film Ant-man! Wybierałam się na to najnowsze dzieło Marvela jak sójka za morze, aż wreszcie mi się udało. I wiecie co?! To było takie dobre! Czułam się tak jak czuć powinnam na adaptacjach komiksów! Od początku do końca wszystko ze sobą współgrało, humor był niewymuszony, a sceny walki ukazane z dwóch wielkości sprawiły, że zakochałam się w kinie po raz kolejny. Moją ulubioną sceną z filmu jest moment, w którym tytułowy bohater zmniejsza się po raz pierwszy, dzięki czemu możemy podziwiać świat z perspektywy owada na płycie Winylowej. (Mniam)

fot. materiały prasowe

Zauważyłam, że zawiodłam się bardzo tylko na dwóch filmach - Wolverine (2013) i Thor: Mroczny świat (2013). Może dlatego, że zbyt dużo od nich wymagałam. Znowu mile zaskoczyli mnie Strażnicy z Galaktyki i wyżej już wspomniany Ant-man. Dlatego kto nie był, niech szybko nadrobi zaległości, bo nie oszukujmy się, w domu to nie to samo co w kinie. Gwarantuję, że miło spędzicie czas. Aha! I nie zapominajcie, że są dwie sceny po napisach! (HELOŁ? która z Was chciałaby ominąć Chrisa Evansa?!)

P.S. Jadąc dzisiaj autobusem usiadł na mnie "Antoni" i go nie zrzuciłam. Stwierdziłam, ze fajnie jest mieć takiego kolegę. A kto wie może to właśnie mnie wybrał Michael Douglas na nową ANT-girl?

niedziela, 26 lipca 2015

Wracam!


Gorączka (przed)świąteczna zawładnęła mną na pół roku. Obiecałam sobie dużo zmienić od ostatniej chwili i tak też się stało. Nie skończyłam rankingu przedświątecznego, ale mam inny pomysł: co roku będę dodawała nowy film, aż za 9 lat dojdę do numeru 1!
Mogłabym skłamać (choć nie do końca) i napisać, że zostałam porwana przez Mionionki. Animacja rzekomo zarezerwowana dla dzieci, choć wydaję mi się jednak, że młodzież i dorośli bardziej zachwycają się żółtymi potworkami.
Mogłabym również zwalić wszystko na magisterkę, ale niestety jestem dopiero w połowie, a obrona już we wrześniu!
Nie ma na co zwalić, więc mogę tylko i wyłączenie przyjąć wszystko na klatę. Jak to naprawić? Po prostu zacząć dalej pisać i dzielić się z Wami swoją miłością i pasją do filmów!
Zatem ogłaszam WEJŚCIE SMOKA!
Przyznać się co dzisiaj oglądaliście (ja Harrego Pottera!)


fot. z bloga http://niezatapialna-armada.blogspot.com/